Stuttgart zatruwa Bałtyk
Od 1943 roku na dnie Zatoki Gdańskiej leży wrak statku Stuttgart. W czasie wojny ten niemiecki statek pasażerski został zaadaptowany na pływający szpital wojskowy, który mógł pomieścić1000 osób, w tym prawie 500 chorych. Niestety nie był oznakowany czerwonym krzyżem, miał natomiast typowy dla okrętów kamuflaż. 9 października 1943 roku nastąpił nalot na Gdynię 350 samolotów floty powietrznej USA. Zbombardowano wtedy jednostki stojące w porcie. Zatopiony został ścigacz UJ 1210, holownik Atlantic, trawler Wilhelm Huth. Kilka bomb dosięgnęło Stuttgart, który błyskawicznie stanął w płomieniach. Okręt stanowił tak poważne niebezpieczeństwo dla innych jednostek w bazie, że został wyprowadzony na redę w Gdyni i tam zatopiony razem z ciałami ofiar. Do tej pory nie ustalono ile osób było na statku. Niemal wszyscy zginęli w płomieniach. Nie znaleziono żadnych szczątków ludzkich.
Stuttgart; Fotografia ze starej pocztówki Ocean Comfort Co.
Obecnie pozostałość po wraku spoczywa na dnie zatoki, niedaleko Gdyni, na głębokości ok 21 metrów. Fragmenty okrętu zostały wydobyte w 1957 – 1962 roku, a jego reszta od 60 lat zatruwa Bałtyk. Z ostatniego raportu Instytutu Morskiego wynika, że z wraku wydostaje się ciężkie paliwo okrętowe produkowane przez Niemców w czasie II Wojny Światowej. Warstwa paliwa pokrywa dno na powierzchni 2 hektarów, ma grubość ok. 50 cm. Według naukowców mamy do czynienia z kilkunastotysięcznymi przekroczeniami dopuszczalnych stężeń związków niebezpiecznych dla środowiska. Stan ekologiczny w rejonie wraku pogorszył się diametralnie w porównaniu do 1999 roku, kiedy przeprowadzono poprzednie badania. Skażenie bardzo powoli przemieszcza się w stronę Głębi Gdańskiej. Szacuje się, że wydobycie i utylizacja zanieczyszczeń z wraku to koszt ok. 200 mln zł. Wydobycie z dna paliwa zmieszanego z piaskiem wiąże się z dużym ryzykiem dodatkowego skażenia. Nie ustalono jeszcze metody zmniejszenia lub likwidacji zagrożenia.